Władze Warszawy zadecydowały – od 2015 o tym, na co wydać część pieniędzy z budżetów dzielnic będą decydować mieszkańcy. Jak dokładnie ma to wyglądać? Jeszcze nie wiadomo – ale warto o to pytać, by budżet obywatelski nie stał się działaniem fasadowym.

Fot. Filosssografia
Nadchodzący rok 2014 będzie pod tym względem przełomowy. To wówczas zapadną decyzje co do kształtu budżetu partycypacyjnego a mieszkańcy zadecydują, jakie działania sfinansować z przyznanej im puli. Rok 2015 będzie pierwszym, kiedy obywatelskie projekty będą realizowane z budżetów dzielnic.
Budżet obywatelski, zwany też partycypacyjnym, polega na oddaniu części miejskiego budżetu w ręce mieszkańców. To oni decydują o tym, na co zostaną przeznaczone pieniądze. Po raz pierwszy taki system został wprowadzony w brazylijskim Porto Alegre w 1992 r. Pomysł się sprawdził – na całym świecie według różnych danych wdrożyło go nawet 1,5 tys. miast. W Polsce zastosowano go już m.in. w Łodzi, Poznaniu, Olsztynie, Wrocławiu i Sopocie.
Wśród zalet budżetu obywatelskiego jest nie tylko włączenie mieszkańców w proces decydowania o mieście. Uczestnictwo w procesie podziału środków pozwala też poznać mechanizmy działania miasta i urzędu oraz dowiedzieć się, na czym polega sporządzanie budżetu samorządu. Budżet obywatelski ma więc dwie kluczowe funkcje: buduje społeczeństwo obywatelskie i zaufanie między urzędnikami a mieszkańcami oraz edukuje mieszkańców, zachęcając ich tym samym do konstruktywnego działania na rzecz miasta. Udział w procesie decydowania o wydatkach uczy też szacunku do realizowanych inwestycji: ludzie wiedzą, ile kosztowała jej realizacja, jak wysiłek trzeba było w nią włożyć – i przez to bardziej identyfikują się z inwestycją, nie niszczą jej, sprawują nad nią społeczny nadzór.
Tyle teorii. Jak to będzie wyglądać w praktyce? Na razie o systemie warszawskim wiadomo niewiele. Pewne jest, że mieszkańcy dostaną do podziału od 0,5 do 1 proc. budżetu dzielnicy. O dokładnej kwocie zadecydują dzielnice – miały to zrobić do połowy września. Każda z nich wybrała też już koordynatora, który poprowadzi proces przygotowania budżetu obywatelskiego. Do połowy października wyłonione zostaną zespoły, w których zasiądą urzędnicy, radni, mieszkańcy i przedstawiciele organizacji pozarządowych. Te zespoły odegrają kluczową rolę: to one wypracują dokładny model wyboru projektów i realizacji budżetu – w każdej dzielnicy może to więc wyglądać inaczej. Nabór do zespołów trwa, więcej informacji o zapisach można znaleźć na stronie Centrum Komunikacji Społecznej, które koordynuje przedsięwzięcie.
Uczmy się od innych
Wątpliwości dotyczących przyszłego kształtu budżetu obywatelskiego jest sporo. Przykłady innych polskich miast dają kilka odpowiedzi, ale też obnażają kolejne słabości systemu. W Łodzi, w której właśnie trwa głosowanie na projekty zgłoszone przez mieszkańców, do wyboru jest aż 762 działań. Tyle przeszło przez kontrolę formalną – mieszkańcy zgłosili bowiem aż 908 projektów, choć wymogiem było m.in. zebranie 15 podpisów pod wnioskiem. Głosowanie odbyło się w ostatnim tygodniu września. Jak spośród tylu pomysłów mieszkańcy wybrali te, które powinny zostać zrealizowane? Każdy mógł wskazać 5 projektów ze swojej dzielnicy i 5 ogólnomiejskich (to głównie projekty „miękkie”, społeczne). Do podziału były po 3 mln w każdej z 5 dzielnic. Ale co zrobić, jeśli wygra duży projekt, który pochłonie prawie całą pulę?
W łódzkim głosowaniu wzięło udział aż 109 tys. osób. Wyniki poznamy w październiku. Łódź postawiła na otwarty system głosowania – wybierać mógł każdy, kto skończył 16 lat i zadeklarował, że mieszka w Łodzi. Budżet obywatelski opiera się na zaufaniu – przekonują urzędnicy, ale co się stanie, gdy jeden z projektów wygra dzięki poparciu osób z innych miast lub „martwych dusz” (w internetowym głosowaniu wystarczy numer PESEL)? Przy takiej liczbie projektów wystarczy niewielka mobilizacja, by przeforsować jeden z pomysłów.
Warszawa ma już za sobą pierwsze doświadczenia z budżetem obywatelskim – pilotaż prowadzony jest w tym roku w Domu Kultury Śródmieście. Skala jest nieporównywalna, bo choć mieszkańcy dysponowali całym budżetem programowym DKŚ, było to ledwie 650 tys. zł (19 proc. budżetu jednostki). Podczas serii warsztatów mieszkańcy wypracowali 4 warianty działalności placówki, które poddano pod głosowanie. Największą korzyścią pilotażu była jego rola edukacyjna – ludzie uczyli się czym jest budżet i jak go przygotować. Starali się też wypracować kompromis. Nawet na tak lokalnym poziomie był jednak problem z zaangażowaniem mieszkańców. Mimo szerokiej akcji informacyjnej udało się zachęcić tylko kilkadziesiąt osób.
Czego się obawiamy?
Jak zatem powinien zostać zorganizowany budżet obywatelski w dzielnicach Warszawy? Przed formowanymi właśnie zespołami, które ustalą jego zasady, stoi trudne zadanie. Muszą znaleźć najlepsze odpowiedzi na takie pytania:
* jak namówić ludzi do udziału?
Kluczowe jest, by przekonać mieszkańców o tym, że warto wziąć udział. Budżet obywatelski, w przeciwieństwie do niektórych konsultacji społecznych, to realny wpływ na działanie samorządu. Zgłoszony projekt nie zostanie odrzucony z byle powodu a projekt wybrany w głosowaniu na pewno zostanie zrealizowany. Druga rzecz, to szeroka akcja informacyjna – nie tylko w internecie. Dobrym pomysłem może być rozwiązanie zaczerpnięte z Krakowa, gdzie do skrzynek pocztowych trafiły zaproszenia dla mieszkańców w formie listu. Wreszcie, konieczne jest też maksymalne uproszczenie procedur, by każdy mógł bez trudu przygotować i złożyć wniosek.
* jak pomóc przygotować projekty i wypełnić wnioski?
Rolą urzędników i ekspertów jest, by służyć pomocą wszystkim chętnym. Mieszkaniec musi mieć do dyspozycji prostą instrukcję co i kiedy powinien zrobić. Trzeba też mu zapewnić dostęp do osób, które wytłumaczą jak wypełnić wniosek i poprawią w nim ewentualne błędy. To pozwoli uniknąć zniechęcenia, gdy zgłoszony projekt zostanie odrzucony z powodów formalnych. Dlatego zawczasu należy podać kryteria weryfikacji i poinformować, jak sprawdzić poprawność wniosku. Dobrze zrobiła to Łódź, która podała w internecie wszystkie kryteria. Udostępniła też mapę własności gruntów i szacunkowe kosztorysy inwestycji. Z doświadczenia wynika, że poprawna wycena projektu może się okazać najtrudniejszym elementem – warto więc pomóc mieszkańcom w tej kwestii.
* jak weryfikować projekty?
Odpowiedź jest prosta: tylko pod względem formalnym. Urzędnicy nie powinni odrzucać projektów ze względów merytorycznych. Wnioskodawca powinien też móc poprawić ewentualne błędy w złożonym wniosku (np. kosztorys). Komisja sprawdza też projekty pod kątem tego, czy są zgodny z prawem (w tym z planami miejscowymi), czy mieszczą się w zadaniach dzielnicy oraz czy mają być zrealizowany na gruncie miejskim.
* jak wybrać najlepsze projekty?
Najprostszą metodą jest głosowanie w formie plebiscytu. Ma ono jednak swoje wady. Po pierwsze – trudno jest porównywać duże inwestycje (budowa drogi) z małymi (ustawienie ławek). Czy lepiej jest zrealizować jeden duży projekt, czy raczej kilkanaście mniejszych? Po drugie – czy projekty powinny być realizowane w całej dzielnicy, czy tylko tam, gdzie mieszkańcy zmobilizowali się do głosowania? Może to doprowadzić do tego, że w rozległych dzielnicach (np. Mokotów) pieniądze zdobędzie tylko jedno osiedle (np. grupa osób ze Stegien, która lobbowała za osiedlowym placem zabaw). Czy osiedla z mniejszą liczbą głosów mają w takiej sytuacji szansę przeforsować swój projekt? A może trzeba pulę pieniędzy podzielić na obszary lub wprowadzić limit kwotowy?
* kto może głosować?
Budżet obywatelski to nie wybory prezydenckie, trudno więc oczekiwać podobnej formuły. Dobrym pomysłem jest możliwość głosowania przez internet, ale trzeba zachować ostrożność. Zbyt otwarte głosowanie będzie podatne na manipulacje i wypaczanie wyników – podobnie dzieje się w wielu internetowych rankingach. Jak jednak weryfikować, kto ma prawo głosu? Kłótnie towarzyszące wprowadzeniu Karty Warszawiaka pokazują, że decyzja w tej kwestii nie będzie łatwa.
* jak przekonać urzędników, że cały ten wysiłek ma sens?
Budżet obywatelski to spory wysiłek organizacyjny, a koszt jego organizacji może sięgać setek tysięcy zł. To dużo, biorąc pod uwagę, że do podziału będzie 20-40 mln zł. Dlatego w zespołach organizujących to przedsięwzięcie powinny być osoby przekonane o słuszności budżetu obywatelskiego i otwarte na współpracę z mieszkańcami. Odgórne wyznaczanie do pracy przy budżecie osób niechętnych temu rozwiązaniu może doprowadzić do parodii budżetu obywatelskiego. Ostatecznie, budżet partycypacyjny to coś, z czego nie da się już wycofać. Mieszkańcy samym swoim zaangażowaniem przekonają urzędników, że warto. Dzielnice mają swobodę co do sposobu organizacji tego przedsięwzięcia, będą więc ze sobą konkurować no to, która zrobi to lepiej. Taka zdrowa konkurencja na pewno się opłaci.
Zobacz też: